0
Lifestyle

Jak jeść w święta i nie przytyć

 

Kiedy z kuchni wydobywają się kuszące zapachy smażonej rybki, babcia kończy dekorować piernika, a tata pakować prezenty, Ty zastanawiasz się „Jak jeść w święta i nie przytyć”, aby Twoja forma, nad którą pracowałeś cały rok, nie zniknęła przez te 3 dni. Przypominasz sobie te przelane potem wieczory na siłowni, setki powtórzeń, przy których ledwo nie wyzionąłeś ducha, ale jednak dałeś radę i teraz masz wymarzone efekty albo jesteś bliżej swojego celu niż dalej. I co? I przychodzi taki denerwujący czas w roku kiedy wszyscy wokół tylko wpychają w siebie jedzenie i jeszcze Cię kuszą, żebyś zjadł byleby się nie zmarnowało. No chyba ich pogrzało, nie?

A gdybym Ci powiedziała, że to mogą być Twoje ostatnie święta? Albo ostatnie święta Twojej ukochanej mamy lub babci? Wyobraź sobie, że odmówiłeś zjedzenia wszystkiego co przez cały miesiąc z trudem przygotowywała Twoja babcia, nawet nie podziękowałeś, nie pokazałeś jej jak wiele dla Ciebie znaczy, a dla niej wyrazem szacunku i wdzięczności było właśnie zjedzenie tych ulepionych przez nią własnoręcznie pierogów i upieczonego makowca, które dla Ciebie występują tylko pod nazwą gluten i cukier. Że kolejny rok kłóciłeś się z mamą, bo zamiast ulubionego fit łososia znowu kupiła tylko karpia. Że wolałeś siedzieć z głową w smartfonie i chwalić się na Insta swoimi wypasionymi prezentami zamiast obdarować babcię najcenniejszym prezentem jaki możesz jej dać – swój CZAS. Kiedy na co dzień tylko biegasz za pracą, za studiami, za siłownią, te 3 dni w roku w końcu masz czas i nie masz wymówki. Sklepy są wtedy zamknięte, nie możesz zniknąć pod pretekstem, że zapomniałeś kupić grzybów do uszek i szczęśliwy wrócić kiedy już nastała godzina odjazdu do domu. Wykorzystaj ten swój czas ze swoimi bliskimi na rozmowę, na ciepły uśmiech. A wspólnie spędzony czas to przecież i wspólnie zjedzone posiłki, a nie wybrzydzanie. To nie liczenie kalorii przy stole wigilijnym.

I to też nie pisanie na Messengerze. Świat poza telefonem może być taki piękny. Pewnego dnia wracając z moim narzeczonym do domu z Opola padł mi na początku trasy telefon. Zapomniałam ładowarki samochodowej w domu, więc totalnie całą godzinę w samochodzie rozmawialiśmy. Pod koniec trasy zorientował się naraz, że dzisiaj coś jest inaczej. Zastanawiał się chwilę, po czym zauważył: „Ahh no tak, bo Ty dzisiaj telefonu nie masz” i już wiedzieliśmy dlaczego naraz mieliśmy dla siebie tyle czasu. Oczywiście śmialiśmy się z tego, bo na co dzień kiedy się spotykamy to odkładam ten telefon, ale w trasie zawsze z niego korzystam, a przecież mogłabym podziwiać uroki natury i umilić czas mojemu kierowcy. Tak samo ma się sprawa przy świątecznym stole. Rodzina z daleka chce się nacieszyć Twoją obecnością, a nie oglądać Twoje czoło wystające spod ekranu.

Dla mnie święta nabrały zupełnie nowego znaczenia 4 lata temu, kiedy to pierwszy raz spędziłam Wigilię w szpitalu. Ale to nie ja przebywałam wtedy w szpitalu tylko moja babcia. Babcia 11 grudnia dostała silnego zapalenia trzustki. Było z nią naprawdę źle, walczyła o życie. Babcia to dla mnie obok mamy najważniejsza osoba w moim życiu. Modliłam się wtedy, aby przeżyła i aby nie były to najgorsze święta w moim życiu. W dzień Wigilii nie miałam radości z prezentów, miałam radość że w ten dzień nie zabraknie mojej babci. Nie liczyło się to, że święta spędziłam w szpitalu, liczyło się, że mogłam z nią być. Nawet „Kevin” oglądany z nią przy szpitalnym łóżku był inaczej przeżywany.

W moim domu już od dość paru lat nie dajemy sobie prezentów z rodzicami. Rodzice uważają, że szkoda wydawać pieniądze byle by było „że jest prezent”. Lepiej kupić sobie nawzajem coś kiedy naprawdę jest taka potrzeba. Wprawdzie zawsze jest jakaś drobnostka, głównie słodycze, ale nie jest to taki prezent „prezent”. Z upływem lat zaczynam doceniać ten brak wypasionych prezentów pod rodzinną choinką. Przynajmniej spędzamy wtedy więcej czasu razem, aniżeli testować najnowszego smartfona zamkniętemu w swoim pokoju. Absolutnie nie neguję bogatych prezentów, bo sama też je lubię dostawać, poprostu widzę różnicę kiedy prezentów nie ma bądź są skromniejsze. Skupiamy się wtedy bardziej na istocie świąt 🙂

Ale właśnie, dlaczego właściwie świętujemy? Co sprawia, że zgromadzamy się tego 24-tego przy wigilijnym stole? Czy to jedynie „Dzień Prezentów” czy obchodzimy „Boże Narodzenie”? Dlaczego w ten dzień spotykamy się w gronie rodziny, a nie w gronie swoich przyjaciół? Po co te wszystkie tradycje, te 12 dań, to sianko pod obrusem, to dodatkowe nakrycie przy stole? Przytoczę tutaj wyjaśnienia zgodnie z wiarą chrześcijańską. 12 dań, bo tyle było apostołów. Sianko pod obrusem ma symbolizować żłóbek, w którym przyszło na świat Dzieciątko Jezus. Ma nam przypominać o tym, co obchodzimy, że są to urodziny Jezusa. A dodatkowe nakrycie? To puste miejsce, którym dajemy znak, że przyjęlibyśmy do naszego domu wędrowca, że przyjęlibyśmy też wędrującego Józefa z ciężarną Maryją i ugościli ich do przyjęcia na świat małego Dzieciątka. I dlatego też prezenty przynosi w moim regionie Dzieciątko, co uważam za kolejne bardzo fajne przypomnienie, że to właśnie Jego święto 🙂 Wspólne kolędowanie ma dawać znak radości z narodzin tego małego człowieka, który swoim pojawieniem na tym świecie tyle dla nas chrześcijan zmienił.

Osoby niewierzące mogą świętować ten dzień jako „Święto Miłości i Rodziny”. Bo właśnie te dwie wartości charakteryzują ten wyjątkowy czas w roku. Bo można być niewierzącym i również świętować. Celebrować miłość i obdarzać drugiego człowieka szacunkiem. Zwolnić na moment i zastanowić się nad życiem. Mieć dla drugiego człowieka zrozumienie. Wysłuchać go. Poprostu kochać. Święta to szczególny czas, czas rodziny. Ciesz się, że ją masz i pokaż im to.

Święta to również czas przebaczenia, które jest wyrazem miłości. Jeśli istnieją pomiędzy Wami jakieś spory, może warto by było abyś to Ty pierwszy wyciągnął rękę. Wykonanie tego kroku wymaga prawdziwej odwagi, to nie słabość. Może ta druga osoba myśli, że jeśli to uczyni zostanie uznana przez Ciebie za słabeusza i dlatego tego nie robi. Przełam swoją dumę. A jeśli ktoś wyciąga ku Tobie rękę, nie odtrącaj jej. Bo tą drugą osobę naprawdę wiele kosztowało przełamanie się ze swoim wewnętrznym głosem. Wiecie dla jakiego momentu najbardziej kocham „Kevina”? To nie te żarty, które recytuję co roku wraz z aktorami, tylko ten moment pojednania pomiędzy dziadkiem, a jego rodziną tak bardzo rusza moje serce, że za każdym razem, mimo że dokładnie wiem, co zaraz się stanie, uronię łezkę ze wzruszenia. To ten moment, który pokazuje, czym jest magia i istota świąt.

Życie pisze dla nas różne scenariusze. Nigdy nie wiemy, co nas może spotkać za rok, czy spotkamy się w tym samym składzie, czy ten przepyszny babciny makowiec zagości jeszcze raz na naszym stole, czy zabraknie osoby, która go przygotowała. Lepiej więc wykorzystać te święta najlepiej jak się da. I teraz zadaj sobie to pytanie jeszcze raz: „Jak jeść w święta i nie przytyć?” Przyznaj, brzmi absurdalnie, nie?

 

Z okazji tych zbliżających się Świąt chciałabym Ci życzyć przede wszystkim spokoju, tego zewnętrznego jak i wewnętrznego. Aby ciocia Krysia nie kłóciła się jak co roku przy stole z wujkiem Jankiem i nie psuła Ci tym tej magicznej atmosfery, ale i abyś Ty nie stresował się, że MUSISZ jeść. Wyluzuj, to tylko 3 dni albo i AŻ 3 dni, które jest Ci dane spędzić z bliskimi, wykorzystaj je na maksa! Ciesz się każdą chwilą spędzoną z nimi i zajadaj uszkami jeśli tylko najdzie Cię na to ochota, bez spiny. Fajnie jest sobie czasami odpuścić i mieć taką „czystą głowę”, nie przejmować się że gluten czy cukier nas właśnie zabił, a mina szczęśliwej babci bezcenna! Wiem co mówię 🙂 A po świętach możesz znowu spokojnie wrócić do swojego rytmu odżywiania. Radosnych i błogich Świąt Bożego Narodzenia! 🙂

Zobacz również

Kup teraz
Subskrybuj
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Asia
Asia
5 lat temu

Pięknie napisane ? az sie łezka kreci bo duzo w tym racji….
Wszystkiego dobrego dla ciebie i twoich bliskich ?

Dorota
Dorota
5 lat temu

Życiowe, prawdziwe, właściwe, konieczne …potrzebne i niezastąpione. Podpisuję się pod tym całym sercem. Często zapominamy po co żyjemy na tym świecie a żyjemy by zasłużyć na wspaniałą wieczność a jest o co walczyć …bo to wieczność. Dlatego niech drugi człowiek będzie dla nas najważniejszy. To jest istota naszego życia teraz. Jak tego dokonać? Łatwo się pisze i wymądrza. Tak trudno o tym pamiętać w każdej chwili życia. Wpatrujmy się w krzyż tam jest odpowiedź. Maleńki Jezus po to się narodził by obdarzyć nas miłością doskonałą i zrobił to bezinteresownie. Umarł za nas bo kochał. Niech więc drugi człowiek będzie dla nas najważniejszy wszak my mamy w tym ogromny interes – walczymy o wieczność. Niech każdy zasłuży na jak najpiękniejszą. To jest sensem naszego istnienia teraz. Niech maleńki Jezus jest dla nas przykładem i niech nas prowadzi każdego dnia

2
0
Skomentujx