0
Kuchnia Lifestyle

Zero waste – 5 sposobów jak nie marnować żywności

Przez ostatnie lata marnowałam niesamowite ilości żywności. Miesięcznie wydawałam na jedzenie prawie 1000 zł! Tylko na siebie… Kupowałam o wiele więcej niż byłabym w stanie sama zjeść. W efekcie bardzo dużo rzeczy po prostu się przeterminowało, owoce i warzywa pleśniały i trzeba było wszystko wyrzucać. Również posiłki mi się marnowały.

Zapytacie czemu tak dużo wydawałam? Przecież zdrowe odżywianie nie musi być takie drogie jak się chce. No cóż, ale nowe przepisy kosztowały. Nowe składniki… Te wszystkie przepisy, które dla Was są tylko zlepkiem złączonych ze sobą produktów to dla mnie nieraz kilkurazowe podejścia, które kończyły się klapą i trzeba było je przygotować od nowa. Kiedy już wpadałam w wir pomysłów to po prostu przyrządzałam przepisy nie zastanawiając się nad tym co z nimi zrobię. Bardzo często zadajecie mi pytania kto te wszystkie słodycze u mnie je? A no moja rodzina, bo na szczęście są wokół mnie, ale często i oni nie nadążali już za moim tempem pichcenia i kuszące Was znad ekranu słodkości musiały wylądować w koszu. Tak, serio! No albo u moich kur.  Wprawdzie w przyrodzie to się nie zmarnuje, no ale jednak mój portfel ostro na tym ucierpiał, bo nigdy nie mogłam nic zaoszczędzić. Tym samym zrobiłam sobie bardzo przydatne postanowienie noworoczne – nie marnować jedzenia! I jak na razie idzie mi całkiem dobrze! Co zyskałam? No na pewno oszczędności, które przydały mi się przy organizacji ślubu.

Podpowiem Wam sposoby, które pomogą i Wam przestać marnować jedzenie:

Nie kupować na zapas

Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób robi zakupy raz w tygodniu, aby jedzenia starczyło na cały tydzień, bo przede wszystkim nie mają czasu, aby latać kilka razy w tygodniu do sklepu i stać godzinami w kolejkach do kasy. Ja też należałam do tych osób, jednak od stycznia staram się rezygnować z tego nawyku na rzecz mojego portfela. Dlaczego? Kupując na cały tydzień wyglądało to tak, że w pierwszy dzień miałam do dyspozycji 10 różnych warzyw i owoców, na końcu tygodnia już ani jednego, bo świeże owoce gniły albo pleśniały i kończyły swój żywot nie w moim żołądku, a w śmietniku. Serce mi się kroiło za każdym razem, kiedy widziałam lądujące w śmieciach truskawki, maliny bądź awokado. Starajmy się robić zakupy regularnie i w bardziej przemyślany sposób. Tylko kilka produktów dziennie, a nie cały koszyk warzyw czy nabiału, które mają krótki termin ważności. Tylko takie produkty, które naprawdę danego dnia użyjemy, a nie w stylu „a może się przyda, a może będę miała smaka”.

Przygotowywać listę zakupów/posiłków

Lista zakupów pozwala nam na dokonywanie przemyślanych zakupów. Ważna zasada tutaj – kupujemy tylko to, co na niej pisze! I się tego trzymajmy. Dobrze jest przed wyjściem na zakupy sprawdzić gazetki z promocjami i przeanalizować już w domu, które z przecenionych produktów naprawdę wykorzystamy. Nie dajmy się nabrać pokusie czerwonych banerów z obniżkami, bo to najczęściej jest zguba dla naszych zakupów lądujących później w śmieciach. Dobrym rozwiązaniem jest również wcześniejsze zastanowienie się, jakie posiłki chcemy w najbliższych dniach przygotować i co nam będzie do tego potrzebne. Można spisać listę posiłków, co ułatwia sporządzenie listy zakupów, a tym samym codzienne funkcjonowanie. Oszczędza to również bardzo dużo czasu, bo nie trzeba się wieczorami zastanawiać, co by tu przygotować na kolejny dzień.

Omijać niektóre terminy ważności

Na wstępie należy wyjaśnić różnicę pomiędzy „datą ważności” a „datą przydatności”. Data ważności występuje  wtedy, kiedy na produktach pojawia się napis „Najlepiej spożyć PRZED”, zaś o dacie przydatności mówimy, gdy napisane jest „Należy spożyć DO”. Jest to istotna różnica, na którą pewnie niewielu z Was zwróciło uwagę. Przy dacie ważności producent sugeruje czas, po którego upływie dany produkt może tracić na walorach smakowych, ale jest nadal zdatny do spożycia. Jest to inaczej zwana data minimalnej trwałości. Data przydatności informuje nas o dniu, po którym produkt należy natychmiast wyrzucić, ponieważ tworzą się w nim szkodliwe dla naszego zdrowia procesy.

Wracając do daty ważności. Produkty suche takie jak mąka, wafle, makaron można spożywać jeszcze na długo po tym, jak upłynie ich termin ważności. Nie oznacza to, że kiedy minie wskazówka zegara to produkt naraz magicznie traci swoje wartości i nie można go już jeść.  Znacznie większa czujność wskazana jest przy produktach mokrych, bo tu po upływie terminu ważności może zacząć pojawiać się pleśń oraz mogą zacząć się wytwarzać bakterie i inne substancje, co może zagrażać naszemu zdrowiu. Takie produkty jak serek wiejski, jogurt naturalny czy twaróg nadają się często do spożycia jeszcze przez ok. 5 dni. Tutaj należy zawsze dokładnie sprawdzić dany produkt, posmakować i zdać się na naszą intuicję.

Mnie najbardziej boli zawsze, kiedy widzę jak ludzie wyrzucają nie otwartą, przeterminowaną kawę (jeszcze pełną aromatu!), makaron czy czekolady. Przy tych ostatnich akurat smak się zaczyna po czasie tracić, jednak osobniki w mojej rodzinie już nie raz zjadły „starą” 8-miesięcy przeterminowaną czekoladę i dalej żyją, a nawet im smakowało 😀 W kwestii przeterminowania moja rodzina akurat przetestowało już wszelkie granice, a rekordzistą jest tutaj suszony sos sałatkowy (same zioła), który moja mama kupiła na zapas w 2001 r., a ostatnie jego opakowanie zużyła w 2016 r. xD

Mi zdarzało się już wyrzucić kupne pierogi, bo opakowanie nabrzmiało, co jest największym dowodem na to, że produkt się psuje, a opary próbujące się wydostać z opakowania powodują, że staje się ono wypukłe. Musiałam również wyrzucić ser żółty, który był jeszcze ważny przez miesiąc, a niestety szczelnie zamknięty w opakowaniu spleśniał lub suszone grzyby leśne, które również były w szczelnym opakowaniu, z aż dwuletnim (!) terminem ważności, a pokryte były nalotem pleśni. Więc jak sami widzicie to nie cyferki mają znaczenie, a wiele innych czynników takich jak sposób produkcji, sposób transportu czy przechowywania oraz sama jakość czy specyfika produktu.

Zamrażać

Odkryłam, że to proste urządzenie, którym jest zamrażarka, potrafi nie tylko przechowywać mrożonki ze sklepu, ale tak naprawdę mogę w niej przetrzymywać prawie wszystko i uratować przed zmarnowaniem np. ciasto francuskie (które wystarczy wyciągnąć na pół godziny z zamrażarki lub opłukać opakowanie pod ciepłą wodą z kranu i się odmrozi), stare czarne banany (które wystarczy pokroić na plasterki, umieścić w woreczku i wykorzystać kolejnym razem do przyrządzenia lodów bananowych), kukurydzę lub fasolę z puszki (pozostałą po chilli con carne – mi akurat się zawsze wcześniej marnowały) czy mleczko kokosowe z puszki (w zamrażarce ZAWSZE z płynnej części stanie się stała, gęsta część czyli to co bardzo często jest wymagane w moich przepisach). Ostatnio widziałam również patent na zamrażanie rosołu w takich woreczkach wielorazowego użytku dostępnych w Ikei. Jak dla mnie opcja idealna zarówno na niemarnowanie jak i oszczędność czasu.

Gotować z resztek

Wymaga to kreatywności, ale zyskujemy dzięki temu niesamowicie dużo pozytywów: miejsce w lodówce, oszczędność czasu i zużytych naczyń, mniej śmieci no i oczywiście pieniążki w portfelu 🙂 Najlepszymi potrawami na spożytkowanie resztek są zdecydowanie leczo i zapiekanka czy tarta (ja uwielbiam tą na francuskim spodzie!) Leczo jako danie jednogarnkowe, do którego można powrzucać dosłownie wszystko. A na tarcie bądź zapiekance można zapiec w piekarniku dowolne składniki i będzie zawsze pysznie. Oczywiście u mnie bez sera się nie liczy, ser zawsze uratuje sytuację 😀

A Wam często marnuje się żywność? Jakie są Wasze sposoby na ratowanie żywności? Może macie jakieś fajne pomysły na gotowanie z resztek? Podzielcie się w komentarzach radami 🙂

Zobacz również

Kup teraz
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Skomentujx