0
Lifestyle

Wydawanie książki w czasach Covid – moja historia

O tym, że samodzielne wydawanie książki będzie wiązało się z ogromem pracy, wiedziałam od samego początku. I byłam na to gotowa. Jednak schody, które pojawiały się w międzyczasie, nieźle pokrzyżowały mi plany…

Na pomysł wydania książki w formie self-publishing wpadłam w sierpniu 2019 roku. Natchnęła mnie ku temu moja kochana Kinka. Od razu obmyślałam cały plan. Wypisałam sobie na kartce krok po kroku, jakie działania w jakim czasie powinnam podjąć, aby wszystko się udało jak należy. Zrobiłam też odpowiedni research, do którego największą wartość wniosły artykuły Michała Szafrańskiego dotyczące modelu self-publishing. Jeśli Wy również interesujecie się tematem samodzielnego wydawania książek to odsyłam Was tutaj. Po przeczytaniu licznych artykułów i rozeznaniu w sytuacji od razu wiedziałam, że będzie się to wiązało z ogromnymi kosztami. Kosztami, na które nas nie było stać. Byliśmy z Danielem świeżo miesiąc po ślubie, dopiero wprowadziliśmy się do wspólnego mieszkania (starczało nam ledwo na czynsz), a wynagrodzenie nas obojgu dawało mocno do życzenia. W listopadzie 2019 roku podjęliśmy bardzo trudną dla nas decyzję o tym, że mój mąż zrezygnuje ze swojej lubianej pracy, aby podjąć pracę cięższą, ale lepiej płatną. Nowe zatrudnienie miało pomóc nam nazbierać pieniądze potrzebne do wydania książki. Kiedy myśleliśmy, że wreszcie wszystko zaczyna układać się ku naszej myśli i coraz bliżej wydania książki, stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. W ostatnim dniu pracy mojego męża, kiedy miał imprezę pożegnalną, ja otrzymałam wypowiedzenie z pracy. 4 dni przed Bożym Narodzeniem. Była to dla mnie wiadomość jak grom z jasnego nieba. Byłam zatrudniona na stałe i kompletnie nic nie zwiastowało mojego zwolnienia, które było spowodowane cięciem etatów w moim ówczesnym miejscu pracy. W Gwiazdkę siedzieliśmy przed choinką teoretycznie oboje bezrobotni, ponieważ mój mąż miał rozpocząć nową pracę dopiero po Nowym Roku. Nie mieliśmy jednak pewności, czy zostanie przyjęty na stałe. Kiedy z dniem 1 lutego rozpoczęłam swoją nową rzeczywistość (pracowałam na etacie przez 2,5 roku i był to mój pierwszy dzień jako osoba bez stałego zatrudnienia), miałam tylko jeden plan. Stwierdziłam, że to znak z góry, że właśnie teraz otrzymałam czas, aby w pełni skupić się nad tworzeniem książki. Daniela umowa o pracę została z okresu próbnego przedłużona, więc nic nie stało nam już na przeszkodzie. Mogłam rozpocząć prace nad przepisami i cierpliwie czekać, aż nazbieramy oszczędności.

W marcu ta nowa rzeczywistość nabrała zupełnie nowego znaczenia, kiedy z powodu dramatycznej sytuacji związanej z wirusem, świat stanął do góry nogami. I mojego męża zwolnili z dopiero świeżo przedłużonej umowy o pracę. Koniec marca, oboje bez pracy i firma na utrzymaniu. Firma ślubna, która miała pełny kalendarz na 2020 rok, ale ze względu na obostrzenia nie była w stanie wykonywać swoich zleceń i musiała oddać niedoszłym nowożeńcom zapłacone zaliczki, bo oni odwoływali swoje terminy. Chciało mi się płakać (no dobra, płakałam całkiem sporo wtedy), bo tu człowiek bał się o swoich bliskich, a tu nie wiedział co dalej ze swoją egzystencją. Na początku kwietnia przyjaciółki podsunęły mi pomysł prowadzenia korepetycji online. Z zawodu byłam nauczycielką j. niemieckiego, ale już długo nie praktykowałam. Postanowiłam jednak ogłosić nabór na Instagramie i ku mojemu zaskoczeniu było całkiem sporo chętnych. Korepetycje szły coraz lepiej, tak że mogliśmy płacić rachunki i coś zaoszczędzić, ale nie były to kokosy. Była jednak straszna presja, bo sama narzuciłam sobie postanowienie, że tą książkę wydam w roku 2020. Bo gdyby nie ona, mąż nie zmieniałby pracy, a co za tym idzie, nie zostałby na lodzie. Chciałam wydać książkę w listopadzie, aby idealnie wpisała się w czas przedświątecznej gorączki sprzedażowej. Przeceniłam jednak swoje siły. Na korkach robiłam ponad normę, kończyłam wykończona pracę (wiedziałam, że nie mogę zwolnić z tempem, bo mąż w tym czasie nie pracował, a jego sytuacja z powrotem do pracy była skomplikowana), później kręciłam InstaStory, następnie zajmowałam się stroną organizacyjną firmy, szukałam zleceniobiorców do wykonania książki, a po nocach przygotowywałam przepisy. Chciałam, żeby wszystko wyszło perfekcyjnie. Szybciej padłabym na twarz, aniżeli oddała niesatysfakcjonujący mnie produkt do druku. W międzyczasie miałam jeszcze problem z pracami nad moim blogiem (informatycy przygotowywali go 3 miesiące, a na końcu okazało się, że do przygotowania strony sklepu musiałam znaleźć kogoś innego – w sumie o mojego bloga otarło się 5 różnych zleceniobiorców! I wyrzuciłam sporo kasy) Zmieniałam też księgowość, szukałam firmy kurierskiej, uzgadniałam szczegóły z drukarnią, fotografem, graficzką/składaczką i korektorką. Wszystkie terminy musiały ze sobą współgrać, abyśmy się wyrobili na czas. Pod koniec września napotkałam jednak na takie schody, że myślałam, że zejdę. Umówiona drukarnia stwierdziła, że nie mamy uzgodnionego terminu i nie mogą mi zagwarantować terminu druku, który ustaliliśmy miesiąc wcześniej (obsługa klienta była tam fatalna i nie zależało im na klientach, mimo że byli bardzo popularni i mieli dobrą renomę). Było to dokładnie miesiąc przed rozpoczęciem przedsprzedaży i tydzień przed rozpoczęciem zdjęć do książki, na które fotografka miała przyjechać specjalnie z Warszawy (5 godzin drogi). Byłam załamana, a wysyłając kolejno zapytania ofertowe do druku otrzymywałam wyceny, na które nie było mnie stać. I tutaj po raz kolejny uratowała mnie Kinka, która właśnie planowała druk swojego Notatnika Najlepszych Chwil. Poleciła mi wspaniałą drukarnię z Białegostoku (Białostockie Zakłady Graficzne S.A.), która objęła mnie taką opieką, że aż mam łzy w oczach, jak o tym pomyślę. Dla nich to klient był najważniejszy i to, abym była zadowolona ze swojego produktu. Bardzo miło wspominam współpracę z nimi i z całego serca polecam wszystkim.

Kiedy już wreszcie druk został uratowany, mogliśmy przejść do sesji zdjęciowej do nowej książki. Niestety przez to całe zamieszanie z szukaniem nowej drukarni straciłam ogromnie dużo czasu i musiałam nadrabiać przepisy po nocach, cały czas pracując przy korkach i pamiętając o terminie oddania książki do korekty do końca września. W październiku wzięłam wolne, aby skupić się wyłącznie na książce. Jednak nocne pieczenie dało się we znaki i odbiło się na mojej wydolności. Zdjęcia szły bardzo wolno, był stres i nerwy, bo fotografka miała też inne zobowiązania i musiała wrócić na czas do Warszawy, aby zdążyć obrobić zdjęcia, aby były gotowe do składu. A trzeba było przygotowywać na bieżąco 100 (!) przepisów w tydzień. Ale Karolina miała ogromną cierpliwość do mnie i odwaliła kawał dobrej roboty 🙂 W międzyczasie sesji koordynowałam korektę i grafikę oraz szukałam po raz n-ty informatyka, który postawi mi sklep na blogu. Myślałam, że oszaleję, bo ciągle coś się sypało, ciągle coś niezależnie od moich chęci i starań się nie udawało.

I kiedy wreszcie zbliżałam się do długo wyczekiwanego rozpoczęcia przedsprzedaży, rozpoczął się Strajk Kobiet (3 dni przed moją przedsprzedażą). Na Instagramie roiło się od hejterskich przemów, w których szerzone były opinie, że żadna kobieta nie powinna w takim czasie promować swojego biznesu, tylko wspierać kobiety wychodzące na ulice. Dzień rozpoczęcia sprzedaży znajdował się w samym szczycie protestów. Nie wiedziałam, co robić. Przedsprzedaż miała zapewnić mi sfinansowanie kosztów, które miałam ponieść w związku z wydawaniem książki. Faktury same się nie popłacą, a u nas dalej był brak przychodów, ponieważ ze względu na ogrom załatwiania spraw logistycznych brakowało mi czasu, aby pracować (wzięłam cały październik wolne od korków, bo nie wyrobiłabym się, ale za to byliśmy totalnie bez kasy). A kto ma jednoosobową działalność, ten wie, że jak nie pracujesz, to nie zarabiasz. Obowiązków wokół książki było tyle, że spałam po 3-4 godziny dziennie i z przemęczenia ledwo rozumiałam, co się do mnie mówi. Przedsprzedaż nie poszła tak jak należy. Strajk przyćmił całą sprzedaż. W dodatku przypadki zakażeń zwiększały się w przerażającym tempie, ludzie tracili ponownie pracę, a ja? Nie wiedziałam, jak się w tej całej sytuacji odnaleźć.

Światełko w tunelu pojawiło się, kiedy pod koniec października Daniel mógł wrócić do swojej pracy z marca. Tutaj muszę wspomnieć, że przez 7 miesięcy spędzaliśmy ze sobą 24h/dobę w jednym małym pokoju w naszej kawalerce. Daniel był cały czas obok mnie, kiedy prowadziłam korepetycje, kręciłam Story, piekłam, no wszystko. I w tym całym czasie nie tylko się nie pozabijaliśmy, ale jeszcze bardziej się ze sobą zżyliśmy i mimo trudności finansowych był to do tej pory najlepszy czas naszego małżeństwa 🙂 Więc zdaliśmy próbę i praca zdalna nam nie straszna.

Kiedy już myślałam, że wszystko odbędzie się bez stresu, zachorowała Estera – moja graficzka i składaczka książki. Termin oddania projektu do drukarni zbliżał się wielkimi krokami, a ja bałam się o nią i nie wiedziałam, jak sytuacja się potoczy. Estera jednak mimo gorączki i bardzo ciężko znoszonej choroby dała radę złożyć książkę i nanieść wszystkie poprawki. Szczerze nie wiem, jak ona sobie z tym poradziła, ale wiem jedno – ta dziewczyna jest niesamowita! I jestem jej naprawdę wdzięczna, bo praca z nią to była sama przyjemność.

No dobra, oddaliśmy gotowy projekt do drukarni i teraz powinno już pójść jak z płatka? A guzik! Zachorowała moja opiekunka z drukarni, przez co była utrudniona komunikacja, a do tego pojawiły się opóźnienia w druku, ponieważ wiele osób w drukarni przebywało na kwarantannie. Ja w tym czasie byłam już kłębkiem nerwów, ale pani Ela z drukarni (wspaniała kobieta!) mnie regularnie przez telefon uspokajała, że damy radę i nie mam się tak przejmować, bo odbije się to na moim zdrowiu. Ale jak tu się nie przejmować, jak obiecałam ludziom książkę na Mikołaja, a ten termin stawał się coraz bardziej nierealistyczny. Było mi smutno, bo chciałam dochować obietnicy (jestem bardzo słowna we wszystkim, co robię) oraz nie przegapić sprzedaży mikołajkowej, bo z każdym dniem leciały też pieniądze.

Covid pokrzyżował mi plany promocyjne. Planowałam pojechać do Białegostoku, aby na miejscu zobaczyć, jak drukuje się moja książka. Była to jedna z głównych motywacji samodzielnego wydawania książki. Chciałam być obecna przy całym tym procesie i na ten moment druku cieszyłam się najbardziej z całej książki. Niestety było to niemożliwe. Dzięki pani Gabrysi z drukarni otrzymałam chociaż na pocieszenie filmiki z druku, za co jej jestem bardzo wdzięczna 🙂

Kolejna sprawa, która się nie udała – planowałam osobiście podpisywać pierwsze 500 książek, które zostaną wysłane z magazynu firmy logistycznej IMKER, która miała obsługiwać wysyłkę. Tydzień przed wysyłką musiałam na szybko organizować inne rozwiązanie, aby obiecane podpisy znalazły się na książce. I tym sposobem złożyłam podpisy na naklejkach, które pracownicy IMKER naklejali później na książki. Było mi niesamowicie przykro, ponieważ tutaj też chciałam być na miejscu i zobaczyć na własne oczy jak książki zostają pakowane i wysyłane. To przeżycie, którego nie ma się raczej okazji doświadczyć drugi raz. No ale tutaj też otrzymałam na pocieszenie zdjęcia. Chociaż tyle i aż tyle.

Pewnie się zastanawiacie, ile książek się do tej pory sprzedało. 4 miesiące od rozpoczęcia przedsprzedaży i właśnie przekroczyliśmy 1000 sztuk! 🙂 W lutym wprowadziłam dodatkowo do sklepu możliwość kupienia e-booka mojej książki, ponieważ wiele osób o to pytało. Jestem transparentna i chcę Wam szczerze pokazywać, jak sprawa wygląda, dlatego poniżej screen:

Pod koniec lutego moja książka została również wprowadzona do sprzedaży w sklepie internetowym u Krukam i możecie ją kupić u nich tutaj:

Ile kosztowało mnie wydanie książki? Koszt wydania tej książki to ok. 50 tysięcy zł. Koszty zwróciły się przy sprzedaży ok. 900 sztuk. To nie oznacza jednak, że teraz jest już czysty zysk, bo nadal trzeba opłacać system sprzedażowy, system do fakturowania, magazyn, logistykę, nie wspominając już o ZUS-ie i księgowości. Prowadzenie własnego biznesu to kawał ciężkiej roboty i wiele nieprzespanych nocy. Jest to też dla mnie wielka lekcja przedsiębiorczości, którą biorę na klatę i próbuję z niej wynieść, ile się da. Chcę się cały czas rozwijać i rozwijać swój własny biznes do przodu. Wydanie książki miało mi umożliwić spełnienie ogromnego marzenia, które od 2018 roku we mnie kiełkuje. Wprawdzie na większy zysk ze sprzedaży książki będzie trzeba jeszcze poczekać, ale już teraz cały czas obmyślam plan działania, aby zrealizować ten wielki projekt. Projekt od serca dla Was! Pragnę tworzyć coś, co mogłoby się nam wszystkim przydać w codzienności i głęboko wierzę, że moja lista pomysłów na całą kartkę A4 będzie wreszcie mogła zacząć się odhaczać 🙂

Samodzielne wydanie książki kosztowało mnie sporo nerwów i nie powiem, też wylanych łez. Mój mąż wiele poświęcił dla moich marzeń, ale razem wierzymy, że uda nam się, mimo tych ciężkich czasów, spełnić kiedyś marzenie o dużym biznesie, w którym razem będziemy mogli pracować i się rozwijać. Jestem dumna z tej książki, bo jest dokładnie taka, jak sobie wyobrażałam i jak ciężko na to zapracowaliśmy. Uważam też, że jest lepsza od pierwszej książki, ponieważ tutaj miałam 100% wkładu do procesu tworzenia, mogłam wybrać sama papier, okładkę, całą szatę graficzną. Kolory są o wiele żywsze, a przepisy wręcz wyskakują ze zdjęcia 🙂 Moja ambicja pozwoliła mi osiągnąć sukces, bo dochowałam danego sobie słowa z wydaniem książki (no dobra, z lekkim poślizgiem) w terminie (końcówka 2020). Dziękuję też za Wasze zaufanie, bo proces tworzenia książki do łatwych nie należał, a Wy zawsze mnie wspieraliście dobrym słowem i cierpliwie czekaliście na zamówione w przedsprzedaży egzemplarze. Niesamowicie się cieszę, kiedy otrzymuję od Was zdjęcia z wykonanymi przepisami z nowej książki i czytam, że nawet niejadkom czy osobom nieprzychylnym wobec zdrowej kuchni smakowało. Moje serce się wtedy raduje! 🙂 Jeśli jesteście ciekawi mojej książki to zdjęcia i spis treści możecie zobaczyć klikając w baner poniżej:

Jestem wdzięczna za każdy kupiony egzemplarz. Dla Was jest to mała cegiełka, a dla nas ogromne wsparcie w spełnianiu marzeń 🙂 To też wsparcie dla mojej długoletniej działalności w Internecie, gdzie przez wiele lat wstawiałam i dalej wstawiam darmowe przepisy, dzielę się nowinkami i pomysłami na życie. Dziękuję, że jesteście!

Dajcie znać w komentarzu, jak Wasze wrażenia po przeczytaniu naszych zmagań z tworzeniem książki 🙂

Zobacz również

Kup teraz
Subskrybuj
Powiadom o
guest

20 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ewelina
Ewelina
3 lat temu

Podziwiam, trzymam kciuki za dalsze sukcesy i życzę powodzenia!!! Pozdrawiam 😊

Iza
Iza
3 lat temu

Wow! Jesteś niesamowita! Ja poddałabym się pewnie bardzo szybko przy takim nagromadzeniu różnych przeciwności. Podziwiam i kibicuję mocno! ❤️

Maarta
Maarta
3 lat temu

O kurczę.. 😑 z tą pracą to mega współczuję 🥺 ale najważniejsze, że mimo przeciwności losu daliście radę ❤ ja kibicowałam bardzo i będę kibicować i wspierać również przy następnych projektach 😍 😍 🤩

Ania
Ania
3 lat temu

Gratuluję wydania książki, w tak trudnym okresie to musiał być na prawdę ciężki orzech! Nie pozostaje mi nic innego jak zamówić książkę, aby dorzucić swoją cegiełkę! Trzymajcie się ciepło i zdrowo!

Samancia
Samancia
3 lat temu

Trzymam kciuki aby wszystko juz w Twoim życiu poszło tak jak sobie zaplanujesz😍
Kochana wierze w Ciebie i rób dalej to co robisz ❤

Martyna
Martyna
3 lat temu

Lubię Cię za to, że jesteś taka szczera i normalna 😉

Anna
Anna
3 lat temu

Normalnie raczej nie komentuje na blogach, ale bardzo wielki plus za szczerość. Wszyscy tylko piszą o swoich wielkich sukcesach, a nikt nie przyznaje się do potknięć i porażek. Pokazałaś tym wpisem, ze wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi i każdemu może podwinać się noga. Gratuluje siły i determinacji! Przekonalas mnie tez do zakupu książki. Chce pomoc Ci w byciu o krok dalej do spełniania marzeń 🙂 Ściskam Cię mocno 😘

Patrycja
Patrycja
3 lat temu

Śledziłam na bieżąco co się działo u ciebie i zawsze trzymałam kciuki w tych trudnych momentach🖤 jesteś najlepsza i napewno osiągniesz jeszcze więcej w życiu😘

Dominika
Dominika
3 lat temu

Bardzo mi zaimponowałaś tym wpisem! Kibicuje Ci z całego serca i cieszę się że Ci się udało 🙂

Marta
Marta
3 lat temu

Jesteś fantastyczna ❤️ mam nadzieję, że nie złamię Ci serca, ale kupiłam tę książkę nie dla samych przepisów, a dla wsparcia dla Twojej pracy. Uwielbiam Twoje konto na Instagramie i to co na nim robisz, i jako osoba, która trzyma się zdala od kuchni, kiedy wyszła Twoja pierwsza książka, od razu ją kupilam (żeby nie było, kilka przepisów zrobiłam 😃), ale kiedy wyszła druga… zwlekałam. Stwierdziłam “po co, znowu zrobię 5 przepisów i tyle mi po książce, a pieniądze wydane”. Tylko właśnie, dla mnie to 70zł, a dla Ciebie 50 tysięcy. Słuchałam Twoich opowieści na Instagramie o wydawaniu książki i stwierdziłam, że skoro za darmo od lat “korzystam” z Twojego profilu na Insta, to naprawdę mogę kupić tę książkę, żeby w realny sposób pokazać, że szanuję to co robisz. Nie chcę żebyś myślała, że był to zakup z litości, zupełnie nie! Kupowałam tę książkę z myślą “kupię w podziękowaniu za to że jest, za to co robi, za to jak się stara”. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć dziękuję ❤️ Jess, jesteś cudowna, życzę Ci dalszych sukcesów.

Justyna
Justyna
3 lat temu

Wytrwałość popłaca! Trzymam za Ciebie i za Was oboje mocno kciuki <3 A każde źle doświadczenie trzeba przekuć na coś pozytywnego i wyciągnąć wnioski z tej lekcji 🙂 Będzie tylko piękniej!

Ania
Ania
3 lat temu

Ja równiez trzymam kciuki za spełnianie kolejnych marzeń!

Ada
Ada
3 lat temu

Jestem w szoku, ile zniosłaś i ile zniósł Twój Mąż. Ale za tą historię i za to, że się nią podzieliłas – idę kupić książkę, mimo że to nie do końca “moje klimaty”. Będzie czekała na swój moment i mój debiut w kuchni. Buziaki Jess!

Gosha
Gosha
3 lat temu

Mózg mi paruje jak czytam ile przeciwności losu stanęło Wam na drodze przy wydaniu tej książki! 🙈 Ogromne gratulcje dla Was obojga ze przetrwaliście ten trudny i bardzo pracowity okres. Dzięki determinacji dotrwałas do samego końca 😍 życzę Wam obojgu niejednorodnego dodruku książki, bo jest genialna i warta każdej złotówki👌 buziaki!

Kasia
Kasia
3 lat temu

Jess, mega szacun, że dałaś radę. Taka młoda, a taka zaradna. Do tego wspaniały, wspierający mąż. Nie mam tej książki, bo szczerze mówiąc mało piekę, ale po tym artykule jestem pewna, że po wypłacie ją kupię. Po to, żeby docenić Twój trud 🙂
Pozdrawiam Ciebie i Daniela

Dominika
Dominika
3 lat temu

Podziwiam Cię z całego serca i ogromnie trzymam kciuki za dalsze sukcesy !
Lśnij dziewczyno do końca świata i jeden dzień dłużej ! ⭐️⭐️⭐️

Weronika
Weronika
3 lat temu

Wow, kawał ciężkiej pracy 🙈 Dobrze, że o tym piszesz, szczerze i od serca, ile Was to kosztowało. Podziwiam, że się na to zdecydowaliście i daliście radę mimo tylu przeciwności 😍 Właśnie zmykam do sklepu zakupić Twoją książkę ☺️ Po przeczytaniu tekstu aż zrobiło mi się głupio, że dopiero teraz 😔

Betty
Betty
3 lat temu

Pierwszą książké mam drugą też na pewno kupię. Trzymam kciuki za biznes!

20
0
Skomentujx