Lifestyle

Instahusband, czyli jak wygląda życie męża influencerki

Cześć, mam na imię Daniel i jestem mężem Jessiki, a co za tym idzie tytułowym Insta mężem. Z okazji jej 6 rocznicy obecności na Instagramie postanowiłem opowiedzieć Wam o tym, jak to jest codziennie przebywać i żyć z influencerką, czyli osobą kochającą telefon, ze stałym dostępem do internetu oraz ponad 90 tysiącami swoich koleżanek.

Jak się pewnie domyślacie w tym poście będę robił to, na czym my Polacy znamy się najlepiej czyli narzekał, wreszcie mam komu i gdzie wylać swoje żale nazbierane przez te lata 😛 Ale bez obaw! Jest też sporo pozytywów wynikających z tej sytuacji! Jednak jeśli zamierzacie zaatakować i zdobyć Insta świat, lepiej może nie dawajcie tego tekstu swoim facetom do przeczytania, bo się jeszcze niepotrzebnie zniechęcą 😛

Na wstępie wróćmy jednak do czasów, gdy to wszystko się zaczęło.

Pamiętam jak dziś, kiedy te 6 lat temu namówiłem Jessicę na założenie Instagrama, mówiąc, że na Facebook’u już nic się nie dzieje, a tu można zobaczyć więcej zdjęć znajomych. Ani przez chwilę nie pomyśleliśmy wtedy, że ten profil urośnie do takich rozmiarów i będzie się na nim działo to, co się dzieje teraz. To miał być zwykły osobisty profil. Pamiętam jednak, że Jessica juz wtedy bardzo poważnie podchodziła do wybrania nazwy swojego profilu, chyba pół dnia przesiedziała, myśląc jakby się tu nazwać. Wreszcie późnym wieczorem niepewnie został wybrany nick @shining_star_9, który jest miksem miłości do błyskotek i inspiracją piosenki Rihanny. Więc tak, czy mi się podoba czy nie, sam sobie jestem winny, bo to ja ją nakłoniłem do tego 😛 I już na samym początku gorzko tego pożałowałem, bo już drugie zdjęcie, które Jessica wstawiła to niestety ja jako Pan Choinka.

Swoją drogą ciekawy jestem, kto z Was jest w stanie dotrzeć do tych pierwszych zdjęć i obczaić, co tam sie działo. Jeszcze bardziej jestem ciekawy, czy jest tu ktoś od samego początku i pamięta te ciemne zdjęcia robione starym Samsungiem? 🙂

Z czasem przybywało coraz więcej osób skuszonych zdjęciami owsianek i zdrowego stylu życia. Przypominam, że to były czasy, kiedy Jessica w kuchni potrafiła jedynie zaparzyć herbatę, a jajecznica to była „Wyższa Szkoła Robienia Obiadów”. O jej początkach i metamorfozie możecie przeczytać tutaj. Jednak chęć zrzucenia kilogramów i motywacja wynikająca z postanowienia, że będzie wrzucać swoje posiłki na Insta sprawiły, że jakimś cudem zaczęło jej wychodzić coraz więcej rzeczy w kuchni. Ja zdecydowanie nie miałem na co narzekać, bo w przerwie między zajęciami na studiach bardzo chętnie wpadałem na zdrowe smakołyki. Mogę więc podziękować Instagramowi za stworzenie takiej kucharki, jaką mam teraz, a z którą z głodu nie zginę na pewno.

Po tak wielu latach doświadczeń kulinarnych zostałem jednak mianowany na oficjalnego testera dań i słodyczy. To ja, nie chwaląc się, decyduję o tym, czy dany smakołyk wymaga poprawki, czy jest idealny w smaku i konsystencji. Jedna z Was pytała też o to, czy testuję również po nocnym pichceniu mojej żony, bo w sumie wtedy ona najczęściej działa z nowymi przepisami, i tutaj odpowiedz to niestety tak. Jeśli rano ma zostać wstawiony przepis, a ja już śpię to jestem budzony gwałtownie jakbym zaspał w pracy. I oczywiście mógłbym powiedzieć na odwal, że wszystko spoko i iść dalej spać, jednak to jaka odpowiedzialność na mnie ciąży sprawia, że nawet zaspany powiem szczerze co i jak. A wierzcie mi, że zasnąć w takich warunkach, gdy mikser lub inny blender działa na pełnych obrotach, nie jest wcale łatwo. Nie każdy przepis wychodzi tak od razu, więc nie raz po bardzo długim czasie pracy Jessiki, muszę się nasłuchać, jaka to stała się tragedia i że wszystko trzeba powtarzać na nowo. Gdy już jednak wszystko wyjdzie tak jak autorka przepisu sobie tego zażyczyła i ja zaakceptuję test smaku, nadchodzi czas na sesję zdjęciową, przed którą trzeba oczywiście ustawić odpowiednią scenerię, lampę do zdjęć oraz dopilnować, aby aparat zawsze był naładowany i gotowy do akcji, za co oczywiście najczęściej ja jestem odpowiedzialny. Lepiej też nie kłaść się spać przed końcem robienia zdjęć, bo i tak nie raz zostanę zawołany “Czy to zdjęcie może być?”, “A może Ty masz jakąś inną wizję na zdjęcie? Weź cyknij parę fotek”. Więc jak widać, bycie oficjalnym testerem ma swoje jasne i ciemne strony.

Ciemne i jasne strony ma też nagrywanie Story przez Jessice lub samo przesiadywanie i odpisywanie na Wasze wiadomości, bo jak wiecie lub też nie ona serio czyta i odpisuje na każdą wiadomość, a przynajmniej bardzo się stara. I to jest spoko, bo jestem człowiekiem, który bardzo lubi spokój. Zawsze, gdy gdzieś jedziemy samochodem to ona mi nawijała i nawijała jak katarynka, skupić na drodze się nie szło, a tak jej uwaga skupiona jest na Was i mogę w spokoju jechać dalej modląc się by nie padła jej bateria 😛 Nie zrozumcie mnie źle, lubię rozmawiać, ale nie tak bez przerwy i mówiąc o rozmowie nie mam na myśli monologu  😛

Apropo instagramowych monologów to codziennie budzi mnie Story Mamyginekolog puszczane na cały głos, a przed snem “usypiają” opowieści o tym, co tam fajnego opowiadała dzisiaj Aniamaluje, co nowego pojawiło się na grupie “Fajne dziewczyny” oraz jakie nowe smakołyki wprowadziła Urszi do swojej cukierni. Więc jak widać Instagram rano, wieczór, we dnie i w nocy, nawet ja jestem mimowolnie ze wszystkimi na bieżąco.

Na początku prowadzenia profilu Jessica prawie się nie udzielała, dziś nie tylko odpisuje ale i  codziennie coś nagrywa na Story dla Was. Parę osób właśnie o to pytało, jak się czuję, gdy mówi do telefonu i kiedy do tego przywykłem. Z początku było ciężko, ale raczej Jessice przeze mnie, bo gdy nagrywała to ciągle coś jej dogryzałem. A to, że źle coś powiedziała, a to, że o czymś zapomniała, ale teraz już wiem, że należy się po prostu zamknąć, a najlepiej to się ulotnić na czas nagrywania. Czasami bywa to kłopotliwe, ale idzie przywyknąć i teraz jest to już dla mnie zupełnie naturalne. A odkąd sam już parę razy pojawiłem się przed tą kamerką to już wiem, jakie to bywa stresujące i że to wcale nie jest takie łatwe stanąć przed publiką, która potrafi ocenić i skrytykować każde słowo (a tu przeczytasz o 10 powodach, dlaczego prowadzenie Insta jest trudne).

Takie publiczne pokazywanie się przed kamerą wiąże się często z tym, że raz na jakiś czas ktoś Cię rozpozna. Ja raczej nie jestem rozpoznawalny, ale Jessica już jak najbardziej. Zdarza się to najczęściej na spacerze czy w galeriach handlowych w większych miastach i mówiąc szczerze to ja do tego nadal nie umiem przywyknąć. To jest mega dziwne uczucie, ale w pozytywnym sensie! Raz na środku ulicy w Katowicach jedna dziewczyna tak z niczego wrzasnęła do nas: “Wy będziecie mieli ślub!” I po wstępnym zdziwieniu wszyscy zaczęliśmy się śmiać 🙂

Raz zdarzyło się też, że będąc jeszcze studentem, mój kolega, z którym mieszkałem, przyprowadził koleżankę, która po spojrzeniu na mnie zrobiła wielkie oczy i zapytała czy ja jestem Daniel, chłopak od Shining Star? Takie sytuacje zawsze są miłe i niespodziewane, więc jeśli kiedyś nas zobaczycie bez zastanowienia możecie się przywitać, nawet jeśli będziecie chcieli porozmawiać tylko z Jessicą to spokojnie poczekam, na szczęście jestem cierpliwy 😀

Zdecydowanie jednak zaczyna brakować mi cierpliwości przy jedzeniu! Zanim zjem sobie długo wyczekiwane jedzonko, czy to zrobione czy zamówione najpierw rzecz jasna sesja trwająca nieskończoność! Z każdej strony, dokładnie i starannie zrobione zdjęcie, przy czym oczywiście ja muszę robić akrobacje, bo tu za bardzo ręka w kadrze, a może się miejscami zamienimy, bo u Ciebie lepsze światło i tak w kółko. Do tego czasu oczywiście jedzenie jest już zimne, a w przypadku lodów mamy cieknącą ciapkę. Pół biedy, jeśli chociaż zjemy to, na co mamy ochotę. Często wciska się mi coś, na co kompletnie nie mam ochoty, tylko po to, aby na Insta ładnie wyglądało, na szczęście nie ze mną te numery i aż tak się dla Was nie jestem w stanie poświęcić, aby zrobić Wam ładne zdjęcie jedzenia, przykro mi 😛

“Mogę już jeść????”

Jako instahusband nie ominęły mnie też prace nad książkami “Jak jeść słodycze i nie tyć” jak i tą najnowszą “Fit słodycze na zdrowe życie” 🙂 Przy tworzeniu tej pierwszej byłem jeszcze studentem i jak to student zerwałem się po prostu na tydzień z zajęć, aby pomóc w jej tworzeniu. Z drugą już miało nie być takich luksusów, ponieważ studenckie piękne czasy się skończyły i już pracowałem. Na szczęście złożyło się tak, że mimo przeciwności losu udało mi się być i pomagać przy tworzeniu tej książki. W zaledwie tydzień Jessica wyczarowywała na bieżąco słodkości do 100 przepisów, które wszystkie zostały obfotografowane przez genialną fotograf Karolinę Polkowską. Oczywiście będąc przy tym procesie nie mogłem sobie odmówić wtrącenia się do paru zdjęć i podania swoich pomysłów. Najbardziej jestem dumny z pomysłu na zdjęcie do rozdziału o żelkach! Sami zobaczcie jaką imprezę wymyśliłem.

Zdjęcie z książki “Fit słodycze na zdrowe życie”

Ale nie tylko na moim wymądrzaniu praca się kończyła. Pracowałem jako zaopatrzenie, transport, operator trzepaczki, zmywarka i dobrze Wam wszystkim znany ze Story Pan Blenda oraz Pan Półka do zamrażalki.

Również sitko do pudru to byłem ja. Tak, ten “padający śnieg” na paru zdjęciach to ja. No i oczywiście jak już wspominałem wcześniej, po raz kolejny mogłem spróbować każdy przepis i go definitywnie zatwierdzić jako oficjalny tester. Jak widzicie, pomimo tego, że Jessi wydała już wcześniej książkę, to praca nad tą to coś zupełnie dla nas nowego. Wiele poświęceń, pracy, wyrzeczeń i zmian w życiu, ale wiem, że było warto! Zachęcam Was serdecznie do obczajenia książki w sklepie na blogu i jeśli Wam się spodoba do jej zamówienia 🙂

Dowodem na to, że warto niech będą słowa naszej Pani fotograf po skosztowaniu jednego z ciast “o k** ale to dobre”, a dodam tylko, że ta Pani nie przeklina zbyt często! Więc jak widać insta mąż, musi żyć pomysłami swojej instagramerki na całego.

Sesje to też dla mnie coś zupełnie nowego, szczególnie w zeszłym roku, kiedy troszkę poszaleliśmy zdjęciowo. Większości z tych zdjęć jeszcze nie widzieliście, więc czekajcie aż pojawią się na profilu 🙂 Z “Pana blendy” pilnującego, aby w misce z jedzeniem nie było cieni, awansowałem na pełnoprawnego fotografa. Było ciężko! W szczególności z modelką, która panicznie boi się myszy, a w polu lawendy jedna taka mała przeleciała obok niej, gdy akurat leżała na ziemi. W sumie co się naśmiałem to moje 😀 Mniej śmieszne było, gdy dla obecnego zdjęcia profilowego w makach w nowych adidasach wszedłem w sam głąb pola, po czym moje biedne adaśki już nigdy nie będą wyglądały tak samo…

Pamiętam też, gdy mojej Gwiazdce zamarzyły się zdjęcia w słonecznikach po tym, jak wracaliśmy z naszego tripu do Budapesztu (tutaj obczaicie spoko poradnik jak zorganizować sobie wycieczkę do Budapesztu), gdzie po drodze mijaliśmy ogromne ich pola. Na moje nieszczęście bardzo nie chciało mi się zatrzymywać na szybką sesyjkę i już w Polsce obiecałem, że poszukamy jakiegoś pola… Ehhh ile było z tym zachodu, nigdzie nie szło ich znaleźć! A Jessi to niestety uparta istotka i za żadne skarby mi tych słoneczników nie chciała odpuścić. Po dosyć długim szukaniu jakiegoś pola znaleźliśmy je strasznie blisko naszego miejsca zamieszkania, a przejeździliśmy chyba pół województwa… Czasami najciemniej pod latarnią 😛 Te słoneczniki, które znaleźliśmy, coś jednak mojej żonie nie pasowały, okazały się strasznie wysokie i “nie takie jakie miały być”. Oczywiście to skutkowało łzami, złością i tradycyjnym foszkiem, bo te, które mijaliśmy to oczywiście były idealne. No nic, żeby temu zaradzić jechałem specjalnie po drabinkę i krzesełko i chyba coś z tych zdjęć wyszło. Jeszcze ich na profilu nie widzieliście ale to pewnie kwestia czasu, więc bądźcie czujni i wypatrujcie, jeśli będziecie widzieli słoneczniki w tle to już znacie ich historię i wiecie, że modelka stoi na krzesełku 😛

A poniżej chciałbym Was serdecznie zaprosić na bardzo stary film pt. “Nienawidzę wody, ale dla zdjęć zrobię wszystko” 😛 Z ukrytej kamery możecie podziwiać, jaką tragedią było usiąść w ciepłej, chorwackiej wodzie i ten epicki pisk jak w niej siada 😛 . Dla tej mojej modelki trzeba naprawdę wiele cierpliwości, aby dać jej się ułożyć. Więc rada dla wszystkich panów, którzy mają zostać fotografami: “Cierpliwości, bo bez niej zginiecie :P”

A zrób tu człowieku coś nie po jej wizji fotograficznej to czeka Cię taka mina 😛

Raz też musiałem siłą powstrzymywać moją Gwiazdkę przed wejściem w “teren zamknięty”, gdy jakiś zamek był w remoncie, a ona nie widziała ogromnej tablicy z zakazem. Ale by dostała opieprz od panów budowlańców ;P Były myszy, raz się wpadło do mrowiska, a wiele wiele razy zostało się pogryzionym przez komary. Niestety, ale Jessica ma jakieś uczulenie właśnie na komary i po ukąszeniu wychodzą jej niesamowicie wielkie siniaki, więc jeśli kiedyś zobaczycie u niej takie siniaki to ja ją nie biję, proszę mnie nigdzie nie zgłaszać 😛

A mówię o tym temu, bo gdy dotarliśmy podczas naszej podróży poślubnej na Majorkę to w pierwszy dzień idąc na pierwsze jedzonko na miasto, moja świeżo upieczona żona wymyśliła sobie sesję, która jak się domyślacie trwała baaardzo długo. Tak długo, że już z głodu nie wytrzymywałem i powiedziałem głośnym tonem, że mam już dosyć i chce iść coś zjeść, a nie kolejną godzinę spędzić na zdjęciach. Po wszystkim któraś z Was napisała Jessice, że widziała nas i chciała podejść, ale mąż był taki nerwowy, że bała się podejść. I w ten sposób ja, chyba najspokojniejszy człowiek świata, zostałem tyranem 😛 A wszystko dla tego jednego zdjęcia:

Nie ma lekko, ale po złym zawsze pora na coś dobrego! Gdyby nie Instagram, nigdy nie uczestniczyłbym w imprezach takich jak np. SeeBloggers i nie mógł zobaczyć i osobiście poznać wielu fajnych ludzi, czy zobaczyć na własne oczy jakieś “sławy”. Bardzo się cieszę, że mam możliwość brać udział w takich eventach i aż szkoda, że w zeszłym roku z wiadomych przyczyn nic takiego się nie odbyło. A no i na jednej z takich imprez poznałem osobiście między innymi Asię Żenibyfit i jeśli lubicie ją na Insta to jeszcze bardziej polubicie na żywo i to jest właśnie w tym wszystkim fajne, że można poznać swoich, że tak powiem “idoli”, którzy są normalnymi fajnymi ludźmi.

A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Wy!!! Za każdym razem pomocni i zawsze w gotowości 🙂 Jeśli tylko Jessica lub ja potrzebujemy rady w czymkolwiek wystarczy zadać pytanie i od razu jest pełno pomocnych informacji i polecajek 😉 Czy to najlepsza pizza w mieście, informacje o miejscach do sesji czy różne porady. Pomogliście mi nawet podczas pisania magisterki odpowiadając licznie na moje ankiety, na które zebrałem wszystkie odpowiedzi w 20 min i zakończyłem tym ankietowanie, które dla innych ciągnęło się tygodniami! Moim zdaniem to jest największa moc Instagrama – Wasza obecność, wsparcie i pomoc. I jest to nieoceniony plus IG ponad wszystkie inne minusy 🙂

Mam nadzieję, że mój tekst Wam się podobał i wychodzi na to, że wcale aż tyle nie narzekałem. Więc może to Insta wcale nie jest takie złe? A może ja odnajduję się jako instahusband? Co myślicie? Odnaleźlibyście się w roli partnera influencerki? Dajcie znać w komentarzu 🙂

Zobacz również

Subskrybuj
Powiadom o
guest

18 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Marta
Marta
3 lat temu

Super wpis 👍👍 uśmiałam się haha 🤭

Daniel
Daniel
3 lat temu
Odpowiedź do  Marta

A dziękuję bardzo! 😊

Pati
Pati
3 lat temu

Jesteś super.swietny post!

Daniel
Daniel
3 lat temu
Odpowiedź do  Pati

Bardzo mi miło! 😊

Pat
Pat
3 lat temu

Zawsze lubię czytać wpisy Twojego męża :p

Daniel
Daniel
3 lat temu
Odpowiedź do  Pat

Polecam się na przyszłość ;P

Wera
Wera
3 lat temu

Zabawny wpis 😀 Może poprawić humor ☺️

Daniel
Daniel
3 lat temu
Odpowiedź do  Wera

O to właśnie mi chodziło! 😀

Karolina
Karolina
3 lat temu

Rewelacyjny wpis! Czytałam z szerokim uśmiechem 😁

Daniel
Daniel
3 lat temu
Odpowiedź do  Karolina

Super, że się podobało 😀

Magda
Magda
3 lat temu

Mega wpis 🙂 zawsze byłam ciekawa jak się czuje “instamąż” 🙂 ten artykuł dowodzi tylko jak fajną jesteście parą. A u Daniela widzę potencjał blogerski haha, świetnie się czyta jego wpisy 🙂

Daniel
Daniel
3 lat temu
Odpowiedź do  Magda

Bardzo mi miło! 😀

Jessica
Admin
Jessica
3 lat temu
Odpowiedź do  Magda

Dziękuję Ci! 🥰 Taaak, Daniel potrafi wspaniale pisać ☺️

Magda
Magda
3 lat temu

Daniel, świetny wpis! Mój mąż zawsze stęka jak robię zdjecia jedzenia w knajpie, a robię je tylko na własne potrzeby i nie muszą być idealne, także chyba rzeczywiście jesteś oazą spokoju 😅 cierpliwości do dalszej wspólnej pracy 😉

Daniel
Daniel
3 lat temu
Odpowiedź do  Magda

Ojjj jestem 😛 Bardzo dziękuję za miłe słowa 🙂

Iza
Iza
3 lat temu

Super się czytało 😊

Pauli
Pauli
3 lat temu

Nie miałam pojęcia, że tak to wygląda od drugiej strony ale świetnie że oby dwoje się kochacie wspieracie i odnajdujecie się w takich sytuacjach 😄 Przesyłam mnóstwo dobrej energii i życzę Wam dalszych sukcesów ! 🥰

Jessica
Admin
Jessica
3 lat temu
Odpowiedź do  Pauli

Dziękujemy! <3

18
0
Skomentujx