0
Lifestyle

Pytania, które ranią, czyli jakich pytań nie zadawać

Na każdej imprezie rodzinnej, na każdym spotkaniu ze znajomymi padają ONE. Pytania. Pytania z reguły nie są złe, kiedy nie byłyby to TE pytania. Zdarza się, że osoby, których te pytania dotyczą, zaczynają unikać spotkań, zaczynają szukać usprawiedliwień, dlaczego na nie nie przyjdą. Jakie pytania sprawiają nam ból? Przeczytacie w tym artykule.

Czy zastanawialiście się kiedyś, co poczuje odbiorca, kiedy usłyszy Wasze pytanie? Bo w sumie co złego w zadawaniu pytań? Przecież każdy ma prawo pytać. A jednak są pytania, których lepiej nie zadawać. Dlaczego to takie trudne?Szczególnie święta to czas, który obfituje w nieproszone pytania. Wszyscy je znamy. Wracają do nas z każdej strony jak bumerang. Jeśli trafiają na osobę, po której temat spływa jak po kaczce to nie ma problemu. Gorzej, kiedy usłyszy je ktoś, komu od dawna coś doskwiera, a my otwieramy tylko rany.

KIEDY DZIECKO?

Pamiętam czasy, kiedy sama nie widziałam w tym pytaniu nic złego. Po prostu jesteśmy ciekawi planów na potomstwo, ot cała filozofia. Prawda jest taka, że to absolutnie nie nasz interes, a to z kilku powodów. Nie tylko wcinamy nosa w sprawy łóżkowe pary, która naprawdę może nie mieć ochoty mówić na tle całej rodziny, jak to uprawia seks bez zabezpieczenia i ile razy to robi i czy im to wychodzi czy nie. Bo to pytanie serio do tego dąży i krzyczy samo w sobie: “ej stary, coś długo Ci to schodzi”, “nie umiesz trafić za pierwszym razem”, “co tak rzucasz ślepakami”. Niestety takie docinki dość często się zdarzają w stosunku do młodych par starających się o dziecko. A co w przypadku, jeśli para właśnie stara się od wielu miesięcy? Albo właśnie tą ciążę straciła? Wiecie, jakie to musi być dla nich obciążenie psychiczne? A każde takie pytanie dokłada swoją cegiełkę do tego ciężaru.

Posiadanie dziecka to nie tylko możliwość zajścia w ciążę. Dochodzą tutaj też dosyć istotne aspekty ekonomiczne. Ktoś powie “kiedyś się jakoś dało wyżywić dzieci to Wy też dacie radę”. To ja Wam powiem, że nie każdy ma ochotę pod koniec miesiąca zastanawiać się, czy lepiej zapłacić za prąd czy za ostatnie grosze w portfelu kupić dziecku buty. Problemy finansowe odbijają się na rodzinie, a ile takich rozbitych rodzin już znamy, gdzie wszystko posypało się przez brak środków do życia. Wciąż galopująca inflacja też się daje we znaki. Ludziom nie posiadającym własnego lokum brakuje zdolności kredytowej, a co tu w ogóle mówić o szybujących w górę ratach kredytu, które wahają się tak, że strach ten kredyt brać, żeby mieć za co wyżyć. A dziecko kosztuje. A gdzie tu jeszcze mówić o braku miejsc w żłobkach, bo jakoś zarabiać trzeba, a opieki brak. I niech wtedy ci wszyscy doradcy dołożą się albo zostaną z dzieckiem. Opieka zdrowotna też kuleje, a gdzie tu mówić o prawach rozrodczych.

Wiecie, kogo jeszcze tutaj brakuje? Osób, które tych dzieci po prostu mieć nie chcą. Albo nie wiedzą. Albo potrzebują czasu. Albo nie czują się na tyle na siłach. Albo przeżyli w dzieciństwie traumę i nie chcą zafundować takiej samej swojemu dziecku. Powodów może być MNÓSTWO! A my nie powinniśmy musieć się tłumaczyć. Bo to, czy dziecko będzie czy nie, to wyłącznie nasza indywidualna sprawa. Kilka lat temu ten temat rozjaśniła mi swoim artykułem Kinka – Karolina Wilk. Sama przeszła leczenie, a ludzie wciąż nie przestawali pytać.

I wiecie, te pytania naprawdę nie pomagają. Nie wspierają osób, które o dziecko się starają. Nie motywują tych, którzy do planowania rodziny się zabierają, “bo zegar tyka”. I nawet ktoś, kto wydaje się zwykle wyluzowany na takie tematy, może się zbierać po spotkaniu długie tygodnie.

KIEDY ŚLUB?

Każda niedoszła panna młoda zna temat. Pytają wszyscy wkoło, bo już chcą się cieszyć, przygotowywać kreację na wesele. A przecież gdyby było o czym mówić, to by się jako pierwsza pochwaliła. Bardzo by już chciała, ale przecież sama sobie pierścionka nie da. Musi poczekać. I zżera ją od środka jeszcze bardziej, kiedy pytają. Bo ile jeszcze ma czekać. A oni dalej pytają. Niepewność towarzyszy nie tylko dziewczynom, bo i panowie się zastanawiają. Mają ku temu pełne prawo, bo w końcu mają tym pierścionkiem zdecydować o całym swoim dalszym życiu. To nie tylko ważna decyzja, ale i odpowiedzialność. Oczywiście pieniądze też tu grają dużą rolę.

Ja sama na pierścionek zaręczynowy czekałam 4 lata. Już po dwóch latach związku zaczęłam zagadywać. Mijały miesiące, a o pierścionku nici. Kiedy już go dostałam, dowiedziałam się, jaki był powód tak długiego czekania. Mój narzeczony chciał po prostu sam na ten pierścionek zarobić. A jako student trochę to trwało.

Ślub wiąże się też z kasą, którą przyszły pan młody niekoniecznie na tyle dysponuje. Wolałby mieć zabezpieczenie finansowe, zanim zacznie planować rodzinę, której czuje się w obowiązku zapewnić utrzymanie. Ale też nie każdy może czuć się na to gotowy. Może związek nie jest na tyle poważny, może w związku są nierozwiązane problemy, może są inne priorytety niż ślub. Ktoś inny może w ogóle tego ślubu nie chcieć, bo nie. Jedno jest pewne. Jeśli temat wisi pomiędzy partnerami w powietrzu to po powrocie do domu kłótnia murowana. Dzięki za pytania.

KIEDY DOM?

Ewidentne top3 w pytaniowym bingo. Wiecie, co jest zabawne? Że w naszym społeczeństwie istnieje ogólne przekonanie, że każdy MUSI posiadać swój dom. No i najlepiej na kredyt na 30 lat. Bo jak nie to jesteś jakimś półczłowiekiem. Bo w ogóle jak można mieszkać w mieszkaniu, płacić czynsz i nie odkładać na swoje? A no można.

Można nie mieć zdolności kredytowej, chociaż oboje naprawdę ciężko pracują, ale ciągle życie kładzie kłody pod nogi. Można lubić swoje 4 ściany, które dosłownie są czterema ścianami, ale nie trzeba dużo sprzątać i ogarniać ogrodu. W mieszkaniu jest przytulniej, przestrzenie są mniejsze, więc i domownicy częściej się na siebie napotykają.

Można nie chcieć brać na siebie odpowiedzialności finansowej na znaczną część swojego życia. Są ludzie, którzy zwyczajnie nie udźwignęliby psychicznie faktu, że co miesiąc do zapłacenia czeka rata kredytu. Znacznie bardziej cenią sobie spokój, który daje im comiesięczny czynsz. I możliwość ewentualnej zmiany lokum, w razie gdyby coś się w życiu posypało. Bo dom zobowiązuje. I wcale nie tak łatwo jest go sprzedać, kiedy stracimy nagle pracę czy partnera i potrzebujemy się wyprowadzić.

No i przede wszystkim nie wystarczy go raz wybudować i już nigdy nic przy nim nie zrobić. Dom to ciągłe inwestycje, nie tylko jeśli chodzi o kosmicznej ceny opał. Ciągłe remonty i opłaty potrafią zmęczyć bardziej niż sama budowa. Dom to naprawdę nie taka łatwa sprawa. Ale inni wiecznie będą namawiać. Będą gadać, bo wiedzą lepiej. Ale my nie musimy ich słuchać, bo nie jesteśmy od spełniania czyichś oczekiwań.

KIEDY SCHUDNIESZ?

Pytanie stulecia! A kto powiedział, że potrzebuję? No właśnie. To pytanie to droga do niezliczonych kompleksów i zaburzeń odżywiania. I ja wiem, że starsze pokolenia nie mają tutaj hamulców. Ale trzeba edukować. Nie muszę chyba mówić, że to pytanie to zerowy brak taktu. Przede wszystkim waga idealna to kwestia mocno indywidualna. Każdy sam ustala, w jakiej wadze czuje się najlepiej. Ale to też nie takie proste. Waga to może być taka nasza uroda. To mogą być geny. Gorsze samopoczucie. Są osoby, które gorsze chwile w życiu zajadają. I na marne tutaj pseudogadki, kiedy to jedzenie to jedyne, co je w danym momencie ratuje. Waga to może też być kryjąca się choroba. Ale nie każdy ma ochotę o niej rozmawiać. Nie każdy ma ochotę musieć usprawiedliwiać swój wygląd. Nasz wygląd to nie Twoja sprawa.

KIEDY SOBIE KOGOŚ ZNAJDZIESZ?

Chwila grozy dla każdego singla. Bo za chwilę zaczną się wianuszki adoratorów przygotowane przez ciotki. Zacznie się swatanie z synem sąsiadów, umawianie na nieproszone randki. Co ma powiedzieć osoba, która nadal nie przepracowała ostatniego rozstania? Albo osoba, która nigdy nie była zakochana? Miłość nie działa jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie da się zmusić do kochania. To przychodzi samo. Oczywiście istnieją przypadki, kiedy ktoś komuś dopomógł. Ale niech ta osoba sama o to poprosi. Pamiętam, jak bardzo mi doskwierały takie teksty i swatanie, kiedy sama byłam “poszukująca”. Człowiek im bardziej chce, tym mniej wychodzi. A po czasie się zastanawia, co z nim nie tak. Albo ludzie nam to podsuwają, kiedy o to pytają. A przecież nie chodzi o to, aby zadowolić się byle czym, być z kimś tylko, żeby ktoś był. To mają być prawdziwe emocje, a nie tylko bycie dla picu. Na każdego kiedyś przyjdzie czas. Albo i nie! Bo niech każdy robi, co chce. Bo kto powiedział, że bycie singlem jest złe? Bycie samym też potrafi być fajne!

KIEDY PÓJDZIESZ DO PRACY?

Bo znalezienie pracy to taki pikuś. I zazwyczaj mówi to osoba, która od 30 lat jest na swoim stanowisku i nie ma zielonego pojęcia, jak obecnie wygląda rynek pracy. I ile etapów potrafi mieć rekrutacja, po której i tak się liczą znajomości.

PRZYTYŁAŚ?

Dzięki, mam lustro. Ale może mam problemy, o których nie chcę rozmawiać. Może przez to przytyłam, a Ty mi o tym przypominasz. Wywołujesz we mnie poczucie bycia gorszym człowiekiem. Czy te kilka kg więcej zrobi ze mnie kogoś gorszego? Nie. Ale jeśli Ci to przeszkadza, że mam te kilka kg więcej, to nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem tą wersją siebie, która mi najbardziej odpowiada.

NIE PRZYKRO CI, ŻE…?

I tutaj wstaw dowolne, na przykład:

-że Twój facet właśnie znalazł sobie młodszą?

-że będziesz miała chłopczyka zamiast upragnionej dziewczynki?

-że się wyprowadzasz z dopiero wybudowanego domu?

Jedna babeczka usłyszała właśnie to ostatnie krótko po tym, jak rozstała się z partnerem. I ja się pytam, jakiej odpowiedzi oczekuje tutaj osoba pytająca? Aby adresat pytania się przy niej rozkleił, powiedział “taaak, płaczę całymi dniami” i pokazał, jak bardzo źle mu z obecną sytuacją, czy aby udawał, że spływa to po nim, jak po kaczce? I tutaj pod płaszczykiem udawanej troski skrywa się litr pomyj i duża szpila przytyku, aby tylko wyrządzić drugiej osobie przykrość. No chyba, że po prostu nie mamy za grosz taktu i wcale się nie domyślamy, że osobie, której właśnie coś się przydarzyło, może nie być z tego powodu przykro.

I działa to nie tylko w cztery oczy, ale również online. Ludzie internetu też mają uczucia i swoje problemy. I zadawanie tak głupich i bezmyślnych pytań wcale nie pomaga. Te 2% z pokazanego online życia to tylko ten ułamek, który ta osoba chciała pokazać. Bo nikt nie chwali się kłotniami. Nigdy nie wiadomo, z czym boryka się osoba, którą właśnie oglądamy. Więc bądźmy po prostu mili i zastanówmy się 5 razy, zanim coś powiemy.

I zanim powiecie, że “dobrzy przyjaciele mają prawo pytać” to wiedzcie, że przyjaciel Wam powie, jak będzie na to gotowy. Albo wyznaczy Wam wyraźną granicę, że o to pytać wolno i mu te pytania z Waszej strony nie przeszkadzają. O wiele lepiej usłyszeć zwierzenia, które płyną prosto od tej osoby, aniżeli wymuszone odpowiedzi na pytania, których usłyszeć się bała.

“A bo to teraz to już nic powiedzieć nie można.” Można. Ale pytanie: po co? Po co Ci to wszystko wiedzieć? Ludzie byliby szczęśliwsi, gdyby dbali bardziej o swoje podwórko, a nie patrzyli na zagródkę sąsiada, kiedy w tym samym czasie w ich ogródku trawa usycha. Bo ludzie najczęściej pytają z nudy, ze wścibstwa albo żeby podsunąć swoje, lepsze ich zdaniem, rozwiązania. Ale zauważcie, że ci co najwięcej tych złotych rad dla nas mają, najczęściej sami chcieliby tak żyć. Sami chcieliby mieć lepszego partnera, lepszy dom, lepszą pracę, mieć odwagę na realizację marzeń. Czują się lepiej wtedy, kiedy inni żyją tak samo jak oni, dlatego im te wszystkie rady podsuwają. Ale my nie jesteśmy od spełniania cudzych oczekiwań. Każdy ma prawo żyć po swojemu, w swoim tempie i ze swoimi marzeniami. I tego się trzymajmy.

A jakie pytania Wy najczęściej słyszycie? Które pytania Was najbardziej irytują? A może już się boicie na samą myśl o zbliżających się świętach? Niezależnie od tego życzę dużo siły i nie dajmy się!

ZOBACZ TAKŻE:

Zobacz również

Kup teraz
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Skomentujx